No i pojechali i wrócili. Na początku było troszkę zamieszania z oznaczeniem trasy, ale jak już się wyjaśniło to było OK. Strome zjazdy, podjazdy i trawersy na śliskiej glebie pomiędzy drzewami. Jak na pierwsze pieczątki to było dość ciężko (dlaczego nie zapisaliśmy się do turystyka) ale później było już trochę łatwiej . Nie obyło się bez awarii, Darkowi szczelił krzyżak na wale, ale po szybkiej wizycie w warsztacie okazało się że nakrętki mogą równie dobrze zastąpić miseczki krzyżaka Po naprawie łapiemy jeszcze kilka pieczątek na żwirowni i ruszamy w trasę. Zbieramy kilka pieczątek i niestety przy wyszarpywaniu jeepa patent z krzyżakiem nie wytrzymał, w ruch poszedł tifor. Jedziemy dalej, czasu do końca coraz mniej, a najbliższy oes jeszcze kilka naście kratek dalej, więc jak widzimy jakiś znajomy punkt zjeżdzamy z trasy i kierujemy się do mety. Pucharu nie przywieźliśmy, ale dyplom, wrażenia, i nowe doświadczenia są. |